Nienawidziłem tego zdania.
Nienawidziłam nosić ubrań z drugiej ręki, kiedy wszyscy inni nosili markowe rzeczy.
Nienawidziłam swojego starego telefonu, który ledwo działał.
A najgorsze było to, że nienawidziłam siebie za to, że byłam zła na człowieka, który dał mi wszystko.
Płakałam cicho w poduszkę w nocy, zawstydzona swoją urazą, ale niezdolna do jej powstrzymania. Powiedział mi, że mogę zostać, kimkolwiek zechcę, ale zaczynało to przypominać obietnicę złożoną bez możliwości jej dotrzymania.
Potem zachorował.
Złość zniknęła natychmiast, zastąpiona strachem tak silnym, że aż rozbolał mnie żołądek.
Mężczyzna, który dźwigał na ramionach cały mój świat, nie mógł już wchodzić po schodach bez zatrzymywania się dla złapania oddechu. Nie było nas stać na zatrudnienie pielęgniarki – oczywiście – więc zostałam jego opiekunką.
Przeczytaj więcej na następnej stronie >>
