Kiedy się odwróciłem, stał w przejściu, kolejka drżała z triumfu, z pełnym hot dogiem w pysku. Wyglądał na tak dumnego, jakby właśnie zdobył tytuł mistrzowski.
Miałem ścisk w żołądku.
Ukradł go. Prosto z tacy mężczyzny siedzącego za nami. Wystarczyło, że szybko go chwycił i usiadł, jakby to była jego codzienność.
Zawstydzona, wstałam z procy. „O mój Boże, tak mi przykro! Zapłacę za to, ja…”
Ale zanim zdążyłem dokończyć, mężczyzna spojrzał na mnie z szeroko otwartą buzią… i wybuchnął śmiechem. Bez złości. Bez irytacji. Tylko szczere rozbawienie.
Unosi ręce. „To jest dobre. Naprawdę. Podobno smakuje dobrze – i tak prawie skończyłem”.
Baxter, nieświadomy przestępstwa, żuł z zadowoleniem. Wokół nas przechodnie również zaczęli się śmiać. Ktoś klaskał. Inny krzyknął: „To jest sposób na przekąskę!”. A potem śmiech rozprzestrzenił się lotem błyskawicy po całym regionie.
