Stać się mężczyzną, którym pragnęli
Gdy żałoba ustąpi, ogarnia nas chłód. Inny rodzaj ognia. Koncentracja.
Po raz pierwszy od miesięcy moje myśli ułożyły się w całość, zamiast krążyć w kółko.
Pierwszy krok był prosty i straszny: musiałam udawać, że jestem dokładnie tym, za kogo mnie podawali.
Przez kolejne trzy dni pozwalałem Vanessie patrzeć, jak coraz bardziej się potykam. Pozwalałem jej prowadzić mnie do mojego pokoju, jakby prowadziła znacznie starszego mężczyznę. Pozwalałem Colby’emu podejmować więcej decyzji w Ellington Dynamics, podpisując wszystko, co mi podawał, powolną, drżącą ręką.
„Może powinnaś się na chwilę odprężyć” – powiedział mi delikatnie we wtorek, z wyrazem wyrachowanej troski na twarzy. „Pozwól mi się tym zająć, aż poczujesz się lepiej”.
Wpatrywałem się w umowy, które przesuwał po stole. Gdybym był taki jak kiedyś, przeczytałbym każdy wiersz dwa razy. Tym razem po prostu podpisałem. Dla nich to musiało być jak porażka. Dla mnie to był ten moment.
Wieczorem nadal brałem kubek z rąk Vanessy i kiwałem głową, gdy mówiła, że to mnie pocieszy.
„Prawie nic nie jadłeś” – mruknęła. „Musisz odzyskać siły”.
Uniosłem kubek do ust, pozwoliłem parze musnąć mi twarz, a potem wlałem większość zawartości do szklanej butelki, którą wsunąłem do kieszeni szlafroka, gdy tylko się odwróciła. To samo dotyczyło tabletek. Nauczyłem się trzymać je na języku, dopóki nie mogłem ich dyskretnie wypluć w chusteczkę.
Moja słabość stała się rolą, którą odgrywałem.
Chloé ukrywała się w jedynym miejscu w domu, o którym wiedziałam, że nie mogliby jej dosięgnąć bez mojej wiedzy: małym, wzmocnionym pokoju, ukrytym za panelem w tylnym korytarzu, zbudowanym lata wcześniej, kiedy przekonałam samą siebie, że dodatkowe zabezpieczenia to mądra inwestycja. Moi przyjaciele śmiali się z mojej „paranoi”. Teraz ta paranoja była jedynym powodem, dla którego moja córka miała bezpieczne miejsce do spania.
W ukrytym pomieszczeniu, na małym ekranie wyświetlały się obrazy z kamer rozmieszczonych na terenie posesji. Chloe obserwowała je, jej twarz była wychudzona i blada w świetle.
Każdego wieczoru wymykałem się pod pretekstem potrzeby odpoczynku i zamykałem się w biurze. Stamtąd wykonywałem telefon, o którym myślałem, odkąd Chloé wspomniała ich imiona.
Nie policji.
Do Franka Monroe.
Frank pracował dla mojego ojca przede mną; był typem szefa ochrony, który obserwował wszystko i mówił bardzo mało. Obserwował Vanessę i Colby’ego z cichą, powściągliwą podejrzliwością od miesięcy, ale nigdy nie rozmawiał ze mną o tym bezpośrednio. Może czuł, że to nie jego miejsce. Może wiedział, że nie jestem gotowy, żeby to usłyszeć.
Kiedy wszedł do biura bocznym wejściem i zobaczył Chloe wychodzącą tylnymi drzwiami, nie zemdlał ani nie drgnął. Jego oczy się zwęziły. Przeżegnał się raz, a potem spojrzał mi prosto w oczy.
„Co mogę zrobić, panie?” zapytał.
I tak oto mieliśmy drużynę.
Reszta na następnej stronie
