Dwa dni przed świętami Bożego Narodzenia gościłam u siebie matkę z dzieckiem — a rano w Boże Narodzenie otrzymałam paczkę z moim imieniem.

Zanim mój strach zdążył zaprotestować, słowa wyszły z moich ust:
„Dobrze. Wejdź. Możesz dziś u mnie przenocować”.

Jej oczy nagle się otworzyły.

„Co? Nie, nie mogę. Nawet mnie nie znasz.”

„To prawda” – powiedziałem. „Ale wiem, że jest strasznie zimno, a ty trzymasz dziecko. Proszę, wejdź”.

Zawahała się na moment.

Następnie otworzyła drzwi i wsiadła do samochodu, wciąż tuląc dziecko do siebie, niczym do zbroi.

Gdy tylko poczuł ciepłe powietrze, wydał z siebie cichy okrzyk zmęczenia.

„Jak on się nazywa?” zapytałem, odchodząc od chodnika.

„Oliver” – powiedziała, a jej twarz natychmiast złagodniała. „Ma dwa miesiące”.

Przeczytaj więcej na następnej stronie >>