Zanim mój strach zdążył zaprotestować, słowa wyszły z moich ust:
„Dobrze. Wejdź. Możesz dziś u mnie przenocować”.
Jej oczy nagle się otworzyły.
„Co? Nie, nie mogę. Nawet mnie nie znasz.”
„To prawda” – powiedziałem. „Ale wiem, że jest strasznie zimno, a ty trzymasz dziecko. Proszę, wejdź”.
Zawahała się na moment.
Następnie otworzyła drzwi i wsiadła do samochodu, wciąż tuląc dziecko do siebie, niczym do zbroi.
Gdy tylko poczuł ciepłe powietrze, wydał z siebie cichy okrzyk zmęczenia.
„Jak on się nazywa?” zapytałem, odchodząc od chodnika.
„Oliver” – powiedziała, a jej twarz natychmiast złagodniała. „Ma dwa miesiące”.
Przeczytaj więcej na następnej stronie >>
